Jak kąpali się dawniej? Ciekawostki z historii łazienki.

Zanim w Twojej łazience pojawił się termostat i deszczownica, a wanna zaczęła przypominać dzieło sztuki użytkowej, kąpiel miała zupełnie inne oblicze. Dla naszych przodków higiena była wyzwaniem – logistycznym, światopoglądowym, a czasem wręcz towarzyskim. Bywały epoki, w których kąpiel raz w tygodniu była szczytem luksusu. A były i takie, w których… kąpiel była podejrzana moralnie. Ciekawi Cię, jak wyglądała łazienka, zanim w ogóle powstało to słowo? Usiądź wygodnie – zabieramy Cię w podróż od starożytnych łaźni po współczesne SPA. Tylko nie zapomnij zakręcić wody!
Od łaźni po balsamy: kąpiel w czasach starożytnych
W starożytnym Egipcie czystość miała związek z boskością. Bogowie mieli być nieskazitelni, więc ludzie myli się regularnie – używając wody, pachnideł i specjalnych glinianych naczyń. Nawet balsamowanie zmarłych było formą rytuału oczyszczającego. A jak było za życia? Grecy uznawali ciało za dzieło sztuki, a łaźnie – za miejsce spotkań. Publiczne kąpiele łączyły przyjemne z pożytecznym: plotki, filozofia i troska o higienę. I nie mówimy tu o szybkim „prysznicu” – najpierw natłuszczano ciało olejkami, potem ścierano je metalowym narzędziem, a dopiero na końcu obmywano się wodą. Brzmi jak SPA, prawda? Ale to Rzymianie wynieśli kąpiel na wyższy poziom. Termy, ogromne kompleksy z marmurowymi salami, saunami, zimnymi i gorącymi basenami, funkcjonowały niczym dzisiejsze centra wellness. Wstęp był tani, dostępny dla każdego obywatela. Można było się umyć, pogadać, wypić wino i dać się wymasować – wszystko w jednym miejscu.

Średniowiecze – woda? Tylko w modlitwach
A potem przyszło średniowiecze i cała ta pachnąca, marmurowa sielanka skończyła się szybciej niż rzymskie cesarstwo. Kościół, który zdobywał władzę nad Europą, uznał, że nagość i przyjemność z kąpieli to grzech. Ciało było słabe, grzeszne i niegodne nadmiernej uwagi – a już na pewno nie balsamowania olejkami. Wielu duchownych nauczało, że częste kąpiele otwierają pory… przez które może wniknąć choroba. Lepiej było się nie myć – dla zdrowia i duszy. A jeśli już, to rzadko, szybko i najlepiej w ubraniu. Tak, naprawdę. Kiedy wreszcie chłop albo mieszczanin decydował się na „kąpiel”, działo się to w drewnianej balii ustawionej na środku izby. Wodę podgrzewano nad paleniskiem, potem przenoszono wiadrami. Jedna kąpiel to wielkie wydarzenie – a jedna woda służyła całej rodzinie. Najpierw ojciec, potem matka, dzieci, a na końcu – niemowlę. Skąd powiedzenie „nie wylewaj dziecka z kąpielą”? Właśnie stąd – po ostatnim „delikwencie” woda była już tak mętna, że można było nie zauważyć małego pasażera na dnie.

Nowożytność pachnąca pudrem
Epoka nowożytna nie przyniosła od razu rewolucji w łazience. Owszem, postęp techniczny trwał – ale zwyczaje wciąż trzymały się kurczowo przekonań, że czystość lepiej osiągnąć przez… spryskanie się perfumami. Arystokracja francuska i angielska potrafiła spędzać całe miesiące bez kontaktu z wodą, ale za to z zapasami pudru, pomad i pachnideł. Dwór Ludwika XIV był pełen różanych woni – maskujących zapach czegoś znacznie mniej romantycznego. Sam Król Słońce podobno kąpał się tylko dwa razy w życiu. W tym czasie pojawiły się też pierwsze elementy wyposażenia łazienek – wanny na lwich łapach, miski do mycia rąk i naczyń, komody z ukrytymi miskami. Ciepłą wodę przynoszono w dzbankach. Kąpiel była luksusem – do tego stopnia, że w niektórych domach urządzano ją raz na kilka miesięcy… i notowano to w kalendarzu.

PRL – łazienka pod znakiem wiadra i grzałki
Skok do XX wieku? Owszem. Ale w Polsce okres powojenny, a potem czasy PRL-u, miały swoje własne tempo. Mieszkania w blokach często miały łazienki z wanną, ale w starszych domach – wanna stała w kuchni. Pralka frania, ręcznik na kaloryferze, mydło „Biały Jeleń” i woda grzana w garnku – to była rzeczywistość. Zimą kąpiel oznaczała zadymioną kuchnię i szybki sprint z ręcznikiem do pokoju, zanim się zamarznie. Wanna służyła do wszystkiego: do kąpieli, prania, namaczania firanek i... chłodzenia arbuzów w lecie. Prysznic? Dopiero pod koniec PRL-u popularne stały się słuchawki ręczne doczepiane do kranu. Wtedy też pojawiły się pierwsze panele prysznicowe – często montowane samodzielnie, z kreatywnością godną MacGyvera.

Łazienka dziś zasługuje na zachwyt
Wchodzisz. Zatrzaskujesz drzwi. I nagle cały świat się wycisza. Współczesna łazienka to nie tylko miejsce, gdzie bierzesz szybki prysznic – to mała strefa autonomii. Projektowana świadomie, nie dla pokazówki. Dla siebie. Nie musisz już gotować wody w garnku ani walczyć o pierwszeństwo w wannie. Dziś masz wybór:
masujący panel, termostatyczną baterię, wannę w kształcie marzenia albo deszczownicę, która imituje letni ciepły deszcz, nawet gdy za oknem listopad. Łazienka XXI wieku jest jak dobrze napisany scenariusz: przewiduje Twoje potrzeby, unika wpadek i zostawia miejsce na przyjemne zaskoczenia. Jak kąpiel przy świecy. Jak cisza za zamkniętymi drzwiami. Jak chwila, która jest tylko Twoja.

Od wiadra do deszczownicy
Historia łazienki to opowieść o naszym podejściu do ciała, komfortu i cywilizacji. Przeszliśmy długą drogę. Od balii pośrodku izby, przez zapachy bez wody i kąpiele planowane w kalendarzu, aż po czasy, w których prysznic stał się czymś więcej niż tylko funkcją – stał się rytuałem. I choć nie każdy ma rzymskie termy, każdy może stworzyć własną przestrzeń komfortu. Nie potrzebujesz marmurów. Potrzebujesz dobrego projektu, funkcjonalnych rozwiązań i rzeczy, które po prostu działają. Dlatego stworzyliśmy Corsan – żeby każda łazienka mogła być jak małe domowe SPA. Nie musi być wielka. Wystarczy, że będzie Twoja. Zobacz, co może zmienić Twoją łazienkę:
Polecane

Panel prysznicowy Corsan BALTI Termostat Drewno bambusowe

Wanna wolnostojąca Corsan ESTELLA 170 x 74 cm Korek klik-klak Grafit / GunMetal

Wanna wolnostojąca narożna Corsan INTERO 150 x 74,5 Montaż prawostronny Korek klik-klak Czarny
